wtorek, 26 maja 2015

Rozdział II- Część pierwsza

Ból, który czuję jest ogromny. Mam wrażenie że umieram. Po chwili przed oczyma widzę tylko ciemność. Na szczęście po chwili docierają do mnie pierwsze promienie słońca. A krajobraz, jaki przede mną się materializuje jest naprawdę piękny. Mimo, że na pewno wszystko co się stało, było prawdą, nigdzie obok siebie nie widzę zwierzęcia, które mnie zaatakowało. Zamiast niego stoi nade mną mężczyzna, na oko jest on niewiele młodszy od mojego ojca. Pierwsze co zauważam to jego naturalnie sterczące na wszystkie strony, czarne włosy, poszarpana bliznami twarz i długi nóż przy pasku. Pamiętam jak tata mówił że Hidani potrafią przyjąć postać wilka, ciekawe czy to on mnie zaatakował.
-Czemu mnie zaatakowałeś? -Pytam, by wyjaśnić niepewną sytuację.
-Nie chciałem zrobić Ci krzywdy. Chciałem móc tylko przyjść tutaj a to może tylko osoba trzymająca zegarek lub ten kto będzie bardzo blisko tej osoby. - Wyjaśnia. Ciekawi mnie tylko czemu chciał tu dotrzeć.
-Jestem przyjacielem twojego ojca. Wiem co się z nim dzieję. Jeśli chcesz to mogę z tobą iść, pomóc Ci w dość ciężkiej wędrówce.
Nie wiem czemu ale od razu mu ufam, więc bez problemu zgadzam się na jego propozycję.
Pytam go jeszcze tylko czy wie jak dojść do Hidanu.. Niestety w odpowiedzi słyszę że w tej krainie panuje teraz zło i będzie ciężko.

- Niedługo po ucieczce twojego ojca, naszym krajem zainteresował się Dudeos. Władca białych Hidanów, mrocznych postaci, które czynią więcej zła niż możesz sobie wyobrazić. Niestety ludzie się boją i nie ma silnego, który odważyłby się sprzeciwić. Ta sytuacja trwa już od siedemnastu lat. Odkąd ostatni dobry władca zrezygnował z tronu.

-Dlaczego zrezygnował?- Zapytałem ciekawy. Chłopak nie odpowiedział  a ja odniosłem wrażenie jakby mówił o sobie albo kimś mu bliskim więc nie pytałem.

Zamiast tego zaprosiłem go do wspólnej wędrówki. Przez pierwsze kilka minut między nami panowała absolutna cisza. Przerwałem ją ja bo chciałem wiedzie z kim w ogóle rozmawiam.

-Jak Cię nazywają? - Zapytałem.
-Pirteallo. -Odpowiedział.
-Jak dobrze znasz tą krainę i mojego ojca? - Postanowiłem, rozkręcić rozmowę.
-Krainę znam całą, mimo że uciekłem stąd za twoim ojcem, aby go pilnować. - W tym momencie ugryzł się chyba w język.

-A twojego ojca, też znam bardzo dobrze, przyjaźnimy się od małego, ale... On myśli że ja dawno nie żyję. A pamiętam jak jeszcze 18 lat temu ganiał mnie nasyłając na mnie żywioły.

-Żywioły, to jakieś zaklęcia?  -Zacząłem dopytywać.
-Nie, nie pochwalił Ci się, że potrafi kierować żywiołami? Dość prawdopodobne jest, że ty też odziedziczyłeś tą zdolność. Ale tego możemy spróbować kiedy indziej.

Podczas tej rozmowy słońce zdążyło zajść i zrobiło się ciemno a my doszliśmy do jakiegoś lasu. Pirteallo stwierdził, że najlepiej będzie przespać się tutaj. Kiedy zaczęliśmy szykować sobie spanie w ciało mojego nowego pomocnika weszły trzy strzały posłane przez zaczajonych łuczników.