środa, 12 listopada 2014

Rozdział pierwszy- część druga

 Kiedy po chwili siedzę w swoim pokoju i szukam książki, upewniam się, że tata miał rację. Słyszę jak moja matka trzaska drzwiami, słyszę jej głośne kroki, które stawia podchodząc do ojca. Musi podejrzewać że tam byłem, bo pyta tatę czy go dziś odwiedzałem i dlaczego jest taki szczęśliwy, czy znowu mu coś nagadałem. Tata oczywiście zaprzecza, bo wie że matka jest w gorszym stanie niż on. Przez jego chorobę siada jej psychika. Zagłębiając się w pierwsze zdanie książki, przypominam sobie zdanie matki na temat fantastyki. Właśnie dlatego że je znam, nie mogę się dziwić że tata nie powiedział jej nic o Copideii.

W głębi siebie podjąłem już decyzję o wyprawie do Hidanu,  jestem zdecydowany, że jak tylko będę na to gotowy, wyruszę w podróż. Na razie jeszcze muszę się na to przygotować. Jedyne czego się boję to reakcja matki na moje zniknięcie, bo przecież nie mogę jej powiedzieć dokąd się wybieram. Obiecałem to tacie. A mama już popadła w depresję, moja ucieczka może ją dobić. Ale cóż kocham tatę i nic nie poradzę na to że chce mu pomóc.

Już dwa dni później jestem gotowy do wyjścia z domu, całe szczęście jest tu prósz mnie tylko tata.
-Tato, idę do Hidanu wrócę jak najszybciej będę mógł. - Mówię wchodząc do jego pokoju.
-Pamiętaj powiedzieć że jesteś synem Perewizjasza. I życzę Ci powodzenia. - Nie dziękuje mu, zresztą powinien życzyć powodzenia nam obu. Szybko żegnam się i wybiegam z domu. Kieruję się prosto do biblioteki w której mam zamiar zebrać jeszcze kilka informacji na temat świata fantasy. Na szczęście ten budynek jest już dawno opuszczony, więc nikt nie zobaczy że tam nocuję. Nie mam na szczęście w tym miejscu złych warunków, udało mi się z książek, po które nigdy bym nie sięgnął, ułożyć coś na kształt łóżka. Spędzę na nim kolejne trzy noce. Mimo że z domu uciekłem dopiero kilka godzin temu czuję się jakbym nie widział taty od kilku lat. Może właśnie dlatego właśnie teraz przypominam sobie co powiedział tata o Hidanach. -Potrafią zmieniać się w wilki.- Powtarzam sobie w myślach przez kilka minut. Postanawiam tego spróbować. Tylko czy to nie będzie boleć, czy od razu nad tym zapanuje- w mojej głowie rodzą się pytania. Nie ważne kiedyś trzeba tego dokonać, niestety nie wiem jak to zrobić. Próbuję zmusić wszystkie mięśnie do zmian, skupiam się na tym z całych sił, ale jedyne do czego udaje mi się dojść to ból głowy. Postanawiam że kolejne podejście będzie ostatnim i jak od niechcenia myślę o przybraniu postaci wilka. Czuję swędzenie. Przez chwilę widzę, słyszę i czuję bardzo ostro, udało się, ruszam się na czterech łapach, ale niestety po chwili przed oczyma staje się ciemno.

Kiedy rano budzę się na swoim prowizorycznym łóżku, jedynym co pamiętam z wczorajszego wieczoru to przemiana i widok czerwonych wilczych oczu. Później niestety film zgasł. Nie będę już tego próbował chyba że będzie to konieczność. Całe moje ciało teraz przeszywa ból związany z zakwasami, więc cały drugi dzień spędzam na łóżku wertując coraz to nowsze pozycje. Trzeciego dnia jestem już gotów, ale niestety muszę jeszcze spakować niezbędne rzeczy i zostać tu na jeszcze jedną noc. Wieczorem kładąc się spać spoglądam  tylko czy plecak jest już napełniony i czy zatarłem ślad swojej obecności.

-Wychodzę z samego rana.- Myślę chwilę przed zamknięciem oczu i odpłynięciem w krainę sny. Tej nocy śni mi się Copidea a przynajmniej tak myślę, bo jeszcze nigdy jej nie widziałem. Aż przyjemnie mi się robi, kiedy myślę że to już nie długo. Budzę się jeszcze przed świtem, pamiętam o swoim wieczornym postanowieniu, więc biorę plecak i biegnę w stronę lasu. Na szczęście nie mijam nikogo, kto mógłby powiedzieć matce że mnie widział. Mijam za to dużo ulic,  których nie znam. Po dwudziestu minutach docieram do lasu. Siadam pod starym Bukiem wyciągam bułkę i wodę. Szybko połykam pieczywo i przepijam je. Na półpełną butelkę chowam do plecaka i jeszcze przez dłuższy czas oglądam ten świat, boję się, że mogę nigdy już tu nie wrócić. Ciepłym spojrzeniem żegnam drzewa, rzeki, mosty i zalewy.
-Kocham Cię Polsko- Krzyczę na pożegnanie i odwracam się w stronę lasu.  Z kieszeni w moich bojówkach wyciągam zegarek, który jest przepustką do magicznej krainy, przewracam nim między palcami. Otwieram by upewnić się że nie chodzi i tak jest. Kiedy słyszę za sobą szelest ściółki odwracam się, widzę wilka zakradającego się w moją stronę. Nie chcę krzywdzić zwierzaka, więc szybko kieruje uwagę z powrotem na zegarek symbol ustawiam tak jak nakazał ojciec. Słyszę huk i już po chwili staje przede mną drewniana brama, otwieram ją i szybko wskakuje do środka by uniknąć ataku wilka. Niestety zwierz jakby  wyczuwał strach rzuca się na mnie i wgryza się w nogawkę moich spodni.
-Zagryzie mnie.- Myślę. A moje myśli przerywa ból, który czuje.